Do końca tygodnia do Syrii ma przyjechać
około 150 obserwatorów Ligi Arabskiej - poinformowali przedstawiciele
Ligi. Wczoraj Liga podpisała z władzami w Damaszku porozumienie, które
ma pomóc w zakończeniu trwającego od marca konfliktu w Syrii. Tymczasem
niemal równocześnie władze w Damaszku zapowiedziały, że będą karać
śmiercią każdego, kto będzie chciał walczyć zbrojnie z siłami rządowymi.
Na mocy zawartego
porozumienia do Syrii wjadą obserwatorzy Ligi Arabskiej, a władze
wycofają wojsko z ulic i wypuszczą na wolność więźniów politycznych. Według Ligi Arabskiej pierwsi obserwatorzy mają przybyć na miejsce już w ciągu dwóch dni. Syryjska opozycja jest jednak sceptyczna co do zawartego porozumienia. - To wszystko zostało zrobione za późno. Liga Arabska dała reżimowi zbyt wiele czasu, przez co teraz obserwatorzy będą mieli utrudnioną pracę - podkreśla Ahmed Ramadhan z Syryjskiej Rady Narodowej, skupiającej główne grupy opozycji. Władze Syrii zapowiedziały tymczasem, że będą karać śmiercią każdego, kto weźmie udział w "aktach terroru" lub w dystrybucji broni. Chodzi prawdopodobnie o uciekinierów z armii, którzy przyłączyli się do opozycji i zbrojnie walczą z siłami wiernymi prezydentowi Baszarowi al-Assadowi. Ocenia się, że takich dezerterów jest coraz więcej. Polska dziennikarka syryjskiego pochodzenia Rima Marrouch podkreśla, że mieszkańcy są w coraz większym stopniu zmęczeni konfliktem i część z nich nawołuje do rozwiązania zbrojnego. Syryjska opozycja od marca domaga się ustąpienia prezydenta. ONZ ocenia, że konflikt w Syrii kosztował życie co najmniej 5 tysięcy osób. W kraju nie działają media, jest utrudniony kontakt z mieszkańcami i nie do końca wiadomo, co się tam dzieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz