Przeciw premierowi Rosji Władimirowi Putinowi demonstruje ta sama klasa średnia, która wzbogaciła się za jego rządów - pisze w poniedziałek prasa amerykańska. Wskazuje, że nie jest pewne, czy ruch protestu będzie trwały, i że władze postanowiły go przeczekać.
Zdaniem "NYT", w Rosji wystąpił paradoks, który wcześniej politolodzy opisali na przykładzie reżimu Augusto Pinocheta w Chile: "Wzrost gospodarczy może nieumyślnie podważyć autorytarną władzę, poprzez stworzenie miejskiej klasy ludzi wolnych zawodów, żądającej nowych praw politycznych".
Również "Wall Street Journal" zauważa, że w demonstracji w Moskwie brali udział "dotąd apolityczni Rosjanie z klasy średniej, przerażeni fałszerstwami wyborczymi zarejestrowanymi na nagraniach wideo".
"Jednak opozycji brakuje wyraźnego kandydata i wspólnego programu" - podkreśla dziennik. "Większość uczestników wielkiego wiecu w sobotę to nie byli członkowie czy działacze partii politycznych, więc nie jest jasne, czy ruch będzie mógł być kontynuowany, i czy ma tyle wytrwałości, by wymusić realne zmiany" - wskazuje "WSJ".
Zdaniem dziennika, władze "jak się wydaje, okopały się" w celu "przeczekania swoich przeciwników". Stanowisko, jakie od początku zajął Kreml sugeruje, że "pozwoli przeciwnikom wypuścić parę, ale nie podejmie większych zmian" - ocenia gazeta.
"Nowy parlament w ciągu kilku następnych tygodni ma przeprowadzić pierwszą sesję, która zapewni miejsce dla starannie kontrolowanej debaty" - wskazuje dziennik. Z kolei opozycja zapowiada kolejne protesty w Moskwie 17 i 24 grudnia.
Zwłaszcza ten drugi będzie "największym testem dla Kremla", który pokaże stopień jego odporności na protesty; jednak "pod koniec miesiąca, długie w Rosji wakacje noworoczne będą zagrożeniem dla impetu opozycji" - wskazuje "Wall Street Journal".
Sprawdź:
Wybory 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz